1 lip 2010

Mamy 1 lipca. Lipiec to zawsze taki przelom. Miedzy rokiem szkolnym a prawdziwymi wakacjami. Kiedys lipiec to oboz, teraz lipiec to Opener i Reggae.
Lato opite, basen opity, klasa opita, wopr i dzien ratownika i zwierzenia Natali opite, urodziny Michaela Phelpsa opite, moje imieniny opite.
Calkiem milo.
Juz sie nie moge doczekac soboty! :D Bede w Gdyni! Juuuuhu! :P
Gorzej jak sie nie uda. Ale musi sie udac. No bez kitu. Rok temu moglo sie udac to i teraz sie uda.
Jestem usmiechnięta. Bo jest mi dobrze. Bo serce nie przestaje walic.
Hahahha.... Zuzia napisala czy opijamy jej mature, bo trzeba sie zechlac, bo dobrze poszla. Ja juz mam dosyc. Ja juz nic nie chce pic.
To jest tak ze jak sie okazji na spotkania nazbiera to wszystko na raz idzie. A jak znajomi powyjezdzaja to znowu zostane sama w tym zasranym Plonsku i nie bede miala co ze soba w tygodniu zrobic.
Slucham Skunk Anansie, nadal nie wyobrazam sobie tego koncertu. Bardziej niz niewyobrazalam sobie Crystal Castles.
W poniedzialek otwierają BASEN!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! :D
Zdjecie z witania lata, ja i Pruche, dwa rude i obieranie ziemniaka rakietkami do ping ponga.

0 komentarze:

Prześlij komentarz