26 sty 2012

Obalili Gomułkę. Jest dobrze. Jeszcze godzina. Jazda, jazda.

Pizza w domu i relax czy spina, make-up i kocioł?

Bez fakbuka

Oddałam Sokalowi hasło do fejsa. Ma je trzymać do 20.00, a potem mi odda, bo chyba będę musiała iść gdzieś na imprezę. Do tego czasu mam się uczyć historii... doszłam do eee Wolności i Niezawisłości... '45 rok. Słabo. Nie mogąc przeżyć bez fejsa, przeczytałam posty Joanny i Aleksandry. Lubię. Jeszcze tylko troszkę. Już bardzo chcę być po. Jeszcze tylko Historia, Filozofia, praca z filmu, Noku, HMu i edytorstwa, i wysłać pracę z WRP. I będzie po. Wracam do Historii, jeszcze 4h i Sokal odda mi facebooka. Przeżyję. Mam nadzieję, że dojdę w tym czasie do Gierka. Tigerek pomaga.

25 sty 2012

Nie wiem czemu skojarzył mi się z Danem z Plotkary... Stwierdziłam, że obejrzę jego zdjęcia. I... już tego nie ma. Tego bicia serca, ścisku w żołądku, chęci przytulenia. I... nawet nie wiem co mi się z nim podobało. Tak, na żywo same oczy gdy na mnie patrzą, działają. Ale gdy go nie ma, jest dobrze. Co to było? Jakaś cząstka uczucia? Fascynacja? Pewnie się już nigdy nie dowiemy. Dwa życia, dwa miasta, dwa światy. Rozumiem to, że kobiety na niego lecą. Nawet bardzo. Nie każdy facet ma coś tak przyciągającego. Wkurzało mnie to, że nie mogę go mieć. A gdy dał mi kawałeczek, nie potrafiłam tego wykorzystać, chyba byłam za mała. Tratowałam to jako zabawę, a potem okazało się, że coś w sercu zostało. I pomyśleć, że pierwszą rozmowę przeprowadziliśmy na gadu. <3

24 sty 2012

Ja jebię, jeszcze wczoraj będąc w Płońsku myślałam - może nie będzie go, może nie jechać do Torunia? - no ale skoro miały być dluższe zajęcia i kilka prezentacji to sądziłam, że wszystko zgodnie z planem. A tej chuj nawet nie raczył napisać nam maila, że jest chory. Jakby go nagle dziś złapało no! Zostałabym w domu i leżała pod kołderką z herbatką, a tak to leciałam do Torunia jak głupia. Yhhh... w nocy chyba gorączka mnie dopadła, może mi się to śniło, faktem jest, że antybiotyk przyjęłam, urodziny za chwilę a ja z gilem, kaszlem i bolącą głową. A w dodatku prawie ślepa jestem. Taką miałam chęć do nauki tej pieprzonej Historii. Egzamin już za chwilę a ja nadal przy Piłsudskim. Z historii wiem tyle, co przeczytałam podczas drukowania materiałów. Z filozofii tyle co przyswoiłam między rundami w sapera podczas jazdy do Warszawy... czyli doszłam do Platona. Nie zbyt ambitnie. Nie zbyt dużo. Nie zbyt dużo sił we mnie. I jeszcze te urodziny zaraz... tak nie mam ochoty, tak mi się nie chce nic robić. Wcale się nie cieszę z nich, ponieważ są w tak dupnym terminie. Zawsze chciałam wyprawić urodziny, nigdy mi się to nie zdarzyło, jak na razie nie planuje się zdarzyć.
Z ostatnich tygodni... płyta FLorence and The Machine... chyba już o tym pisałam, boska, przeboska i baaardzo jestem za. Filmy... chujnia. Książka - przywiozłam do Torunia książkę Marka Niedźwieckiego, na prawdę nie mam siły jej zacząć, choć jest cieniutka. Seriale... zaczęłam oglądać online Baywatch... jeeeju jak mi się wszystko podobało! Nawet skaczące cycki Mitcha. I tak bardzo czekałam na Pamelę... i się nie doczekałam, megavideo i inne firmy pozamykali a ja zostałam bez Baywatcha i bez rozrywki na sesję. Aż gazety kupiłam wczoraj, żeby mieć coś do roboty.

20 sty 2012

Znów zjebałam, znów nie poszłam na piątkowe zajęcia, nie jestem z Ciebie dumna, a Pan Marcin chyba mnie zabije za te nieobecności. Nie lubię gdy nic nie robię, znów mi przyszła dziwna chęć zamknięcia się i nie odzywania. Znów mi coś siedzi w środku. Po weekendzie się zamknę, chociaż pouczę. Zostało jeszcze troszkę. A potem... już się nie mogę doczekać zajęć z chińczykiem :D Jaram się niesamowicie tym chińskim i już chcę bardzo.

7 sty 2012

Weekend pod znakiem Historii prasy polskiej. Teoretycznie nie ma tego tak wiele. Ale siedzę już trochę, jestem praktycznie w połowie i na prawdę nie wiem jak to jest możliwe, że Warszawski wyszedł dziennik i tygodnik, i gazeta, i kurier, i kurwa jeszcze w chuj nazw, i wszystkie takie same, i już mi się wszystkie zmieszało w jedną papkę. Mniej więcej w okolicach powstania listopadowego robi się całkiem ok, ale to co jest wydawane wczesniej... istna porażka. Znam najwazniejsze tytuły i ich szczegóły, ale tych warszawskich i polskich nie potrafię ogarnąć. W czasie przerwy zrobiłam sobie maraton z The Prodigy. Taaak długo ich nie słuchałam! Bardzo długo! Lubię wracać do ich starych płyt, ale uwielbiam też tą ostatnią przesłuchaną od początku do końca tysiące razy. Aż mi serduszko podskoczyło, gdy usłyszałam Omen po tak długiej nieobecności. Zjadłam dziś za dużo, nauczyłam się za mało. Ale spokojnie, wolna chata. Będę się uczyć jeszcze długo. I tak nie śpię po nocach to może chociaż dziś ten czas wykorzystam. Mam do napisania jeszcze pracę z Noku ktorej potwornie nie chce mi się pisać, a muszę. Obiecuję, że napiszę chociaż jest dodatkowa.

5 sty 2012

mialam napisać... juz napisałam... ale skasowałam, jak to często bywa.

2 sty 2012

oszalałam dziś!

Czeeeeemu?! Czemu nic nie mogę zrobić?! Nie mogę się skupić... muzyka mi w głowie i dziwne obrazy, kolory widzę. Kolejna piosenka.

wrócę?

Już od dłuższego czasu mnie nosi żeby zacząć pisać nowego bloga. Ten ma już za dużo przeszłości... prawie 3 lata z tego co kojarzę, zbyt wiele. Stworzyłam już nowego ale jakoś nie mam serca tego porzucić.
Jutro mam referat z Noku a nic nie wiem, nie mam siły się ogarnąć. Czuję się jeszcze sylwestrowo.


Tak, zaczynam wracać do mnie. Zapadam się w samej sobie i w naprawianiu tego co uschło. Chciałabym trochę śniegu, chociaż troszeczkę. I brakuje mi aparatu, muszę coś wymyślić, bo to też po części jego brak spowodował taką moją obojętność.

Pięćsetny post i zarazem pierwszy w tym roku.

Jaki był ten poprzedni? Uważam, że bardzo udany i ważny na tle całego życia. Przede wszystkim poczułam wolność, od pierwszych chwil. Zaczął się może wybrykami serca i nie zbyt fantastycznym humorem, ale już po chwili zamienił się w jeden z najfajniejszych w życiu. Bo czym byłby ten rok bez przygotowań do studniówki które szły tak prężnie biorąc pod uwagę wszystko co wypiliśmy w tym czasie i jak się fajnie poznaliśmy i zgraliśmy. Gdyby nie ludzie nie byłoby całej reszty. Studniówka - wyśmienita. Wszystko jak najbardziej wspaniale. Po studniówce wzięliśmy się do roboty, gonitwa do książek, ogarnianie wszystkich działów po kolei. I te kfc mniej więcej co drugi dzień. To było fajne gdy mogłyśmy po prostu wyjść ze szkoły (bo po co nam te 2h z Martą?!), wsiąść w samochód i jechać. I to było tak fajne kiedy gwiazdy sobie jezdzily i robiły co chciały. I Ola miała romans z panem Piotrkiem kamerzystą haha :D Było dużo wycieczek do socho. Albo może nie dużo, ale kilka. I taka akcja kiedy odwieźliśmy Asię do domu. Nie wiem kiedy to było ale było fajnie. I bieg opora! Akcja wszechczasów i fenomen szkoły. Też nie wiem kiedy ten bieg był. Mam wrażenie że jakos w czerwcu. Nie pamiętam. Matura... wszyscy zestresowani, a pomimo tego wspaniali. A jak już napisaliśmy? Trzeba było jechać na mizirki. Ostatnia ze wspaniałych imprez w Bajce i w drogę mitirziści! Kiełbasa, wódka, pamelka, kostiumy, kapelusze i jazda. Było super przewspaniale. Jak nigdy.  I tutaj przepraszam wszystkich których uderzyłam, no nic nie poradzę ze byłam tak przerażona, że ktoś gdzieś chce iść się napierdalać :D Aaaa i jeszcze ostatnia noc kiedy położyłam się dość wcześnie spać i ktoś do cholery jasnej wpadł na pomysł stworzenia zespołu z garnków i talerzy i biegały głąby po domu i budzili. A potem akcja Białko czyli "Emila wstawał Maciek poszedł nad jezioro!!!" i moja rozkmina "poszedł jakoś 15 minut temu czyli z 7 minut już leży w wodzie... nie mam co biec, bo jak nie żyje to już, a jak żyje tzn, że nie wszedł do wody" I jak dobrze, że po tych 4 dniach miałam już wyjebane czy ktoś się utopi czy nie bo oczywiście Biały był w drugim domku i smacznie sobie spał. No i wróciliśmy i było zakończenie roku i jakże rewelacyjny koncert jakiejś pani. Wybawiłam się. Jak na żadnym koncercie! :D I dalej jeździliśmy gdzieś co chwila. I nadal było kfc. A potem była impreza grecka. I już mi brak słów, bo znów było super i sokal który spał z czekalem i dadan prawie sikająca do basenu, i rano gdy poszliśmy po wyniki i wszystko było takie dziwne ... nie... nie bierzemy wyników, tylko podpisujemy listę. I chuj, poryczałam się z nerwów jeszcze przed sekretariatem. Ale poszłam po wyniki, a potem wróciliśmy do mnie z myślą ... "spoko, na rolnictwo przyjmują wszystkich!" :D Potem już była tylko reszta wakacji. Trochę nie pamiętam co się działo. Wiem, że sierpień przesiedziałam na kąpielisku na które już nigdy nie chce wracać i nikomu nie polecam pracy tam. Mam dosyć nerwów związanych z wodą. To chyba nie jest praca dla mnie, bo za bardzo się przejmuję, chociaż na prawdę to lubię. A więc potem przyszedł wrzesień i pojechałam na Adapciaka. Haaa i tu ku mojemu zaskoczeniu poznałam jeszcze więcej wspaniałych ludzi niż myślałam. To było tak niesamowite. Wszyscy są genialni! Emilka która jest tak na prawdę jedną z niewielu dziewczyn w życiu które polubiłam od razu i Koń Rafał czyli Rafał i Decu i Mateusz który gdzieś się teraz ulotnił, i Kacper który ma fajne dredy, i Ludwiczka z fantastycznym uśmiechem w każdej chwili :D I w ogóle wszyscy z samorządu i Pińczak z którego wiecznie jest polewa, sama nie wiem czemu. I poznałam Pawła o którym nie ma zbyt wiele do mówienia. Nie wyszło, było fajnie. Kolejne doświadczenie. Przeprowadziłam się do Torunia i dużo mi ta przeprowadzka pokazała. We mnie problem i to ze mną nie można przebywać zbyt długo bo się wszystko pieprzy. Z domem relacje się poprawiły, dogadam się z większością oprócz mamy. Mamie coś odjebało i ma mnie kompletnie w dupie. Liczy się dla niej tylko praca. Nie wiem o co chodzi, mam nadzieję, że minie. Jest mi dobrze samej w Toruniu, w końcu mogę robić kompletnie co chcę, chyba zawsze tego potrzebowałam i dlatego mi tak odwalało w domu. Na początku trochę nie mogłam się tu odnaleźć, mówione mi było że studia, że łaaał, że w ogóle będzie super. Było bez polotu. Za to teraz się poprawiło. Grudzień był świetny. Od urodzin Moni 6tego grudnia, przez Zakopane gdzie znów poznałam parę fajnych osób aż do wigilii z Pączkami. Dużo alkoholu, dużo zabawy, zero wyrzutów sumienia. Wszystko jak najbardziej ok.
Na prawdę żałuję, że ten rok się skończył bo był przezabawny i bardzo dużo wniósł do mojego życia. Mam nadzieję że ten 2012 będzie również taki spontaniczny jak ten poprzedni. Chociaż już nigdy nie będzie 5 miesięcy kiedy nie interesuje mnie nic oprócz matury a potem kolejnych ośmiu gdy robię co chcę i niczym się nie przejmuję.