12 lut 2012

Mam wspaniały weekend, wolna chata, mogę chodzić nago po mieszkaniu, słucham muzyki na cały regulator, opieprzam się, czytam, słucham muzyki, oglądam filmy. Lubię czasem spędzić parę dni całkiem sama, choć w piątek rano czułam się trochę nieswojo.
Dzisiejszy poranek (po 14) zaowocował playlistą rocznika '92. Zaczęło się o Whitney która nie żyje. Szkoda bardzo. Tacy ludzie już się nie rodzą, więcej takich jak ona nie będzie. Ale do rzeczy. Isia wrzuciła piosenkę Whitney, a potem już poleciało... nie obyło się bez Britney i Christiny, oraz N sync i Backstreet boys, zahaczyłyśmy o takie smaczki jak Garou, Iglesias, Ricky Martin... aż doszłyśmy Vengaboys, Las ketchup czy O-zone. I patrząc na to wszystko stwierdziłam, że za 20-30 lat nie będę pamiętać tych wszystkich tytułów więc muszę pościągać, nagrać płytę i schować. Rozpocznę od spisania tytułów. O.


0 komentarze:

Prześlij komentarz