16 wrz 2010

Odkąd chodzę do Ferskiej na aerobik znowu mam wątpliwosci czy na pewno dobrze robie nie idąc na AWF. Przeciez cale życie o tym marzylam. Na jednej z pierwszych lekcji na basenie w 2 klasie  podstawowki spytalam Dziadka ile zarabia, bo tez bym chciala byc ratownikiem. Ratownikiem jestem, co nie oznacza ze czuje sie spelniona.
Gdy czuję tą energię bijącą z Ferskiej, widze zmeczone twarze babek, czuje moje walące serce i pot sciekajacy z czola... Mam wrazenie ze sie zmarnuję nie idąc na to co mi sprawia najwieksza przyjemnosc. Ale z drugiej strony, trzeba myśleć o przyszłości, po AWFie dużej kasy nie bede miala, a co prawda to prawda, kasa zawsze sie przyda. Chocby po to zeby moje dzieci nie musialy sie zastanawiać czy rodzice im dadzą na wycieczkę szkolną albo na mikołajkowy prezent dla koleżanki.
A wiec odkladam w planach moj upragniony awf. Moze kiedys, jak bede miala 40 lat i chęć zmiany w życiu. Tylko wtedy moj plan aerobiku polączonego z tancem przy rurze bedzie wykorzystany w kazdym FitnessClubie w Polsce wiec to juz nie bedzie To.
Bolą mnie uda. Odkrywam nowe mięśnie ktore mnie nigdy nie bolaly, sprawia mi to przyjemnosc. Ciekawe, czy gdybym nie mdlala przez krew i rany i igły... taki inny fizyczny ból niż ból mięsni sprawialby mi przyjemnosc?
Jutro wyjezdzają rodzice, zostaje w domu z rozwydrzoną 13latką która ma szlaban. Ciekawie, ciekawie. W sobote mialy przyjsc Cipki na sushi ale cos chyba nie wyjdzie :/ Jak zwykle nie wszyscy mogą, jedni w szkole, jedni w Tunezji... czy tam Turcji..

0 komentarze:

Prześlij komentarz