7 sty 2012

Weekend pod znakiem Historii prasy polskiej. Teoretycznie nie ma tego tak wiele. Ale siedzę już trochę, jestem praktycznie w połowie i na prawdę nie wiem jak to jest możliwe, że Warszawski wyszedł dziennik i tygodnik, i gazeta, i kurier, i kurwa jeszcze w chuj nazw, i wszystkie takie same, i już mi się wszystkie zmieszało w jedną papkę. Mniej więcej w okolicach powstania listopadowego robi się całkiem ok, ale to co jest wydawane wczesniej... istna porażka. Znam najwazniejsze tytuły i ich szczegóły, ale tych warszawskich i polskich nie potrafię ogarnąć. W czasie przerwy zrobiłam sobie maraton z The Prodigy. Taaak długo ich nie słuchałam! Bardzo długo! Lubię wracać do ich starych płyt, ale uwielbiam też tą ostatnią przesłuchaną od początku do końca tysiące razy. Aż mi serduszko podskoczyło, gdy usłyszałam Omen po tak długiej nieobecności. Zjadłam dziś za dużo, nauczyłam się za mało. Ale spokojnie, wolna chata. Będę się uczyć jeszcze długo. I tak nie śpię po nocach to może chociaż dziś ten czas wykorzystam. Mam do napisania jeszcze pracę z Noku ktorej potwornie nie chce mi się pisać, a muszę. Obiecuję, że napiszę chociaż jest dodatkowa.

0 komentarze:

Prześlij komentarz