1 mar 2011

Circus

Był dziś w Płońsku cyrk zalewski. Nawet nie wiem od czego zacząć. Może, od tego jak się tam znalazłam. Moja siostra przyniosla z podstawowki bilet do cyrku, a więc ktoś stwierdzil, że pojdziemy tam całą rodziną. Zapisane w kalendarzu, niestety tata sie wyłamał, poszłyśmy we cztery, bo mama, ja i dwie mlodsze siostry. Cyrk jak to cyrk, kojarzy się z pięknymi strojami, tresowanymi zwierzętami, akrobacjami i charakterystyczną grą orkiestry, a ostatnio z teledyskami Aguilery i Spears.
Dziś, od samego początku coś było nie tak, wchodząc do namiotu czuć było zapach nafty, nie zbyt miły. Powinno się czuć zapach popcornu! Niestety go nie bylo. Usiadłam, było mega zimno, wiało mi coś po nogach, namiot ten mniejszy niz zwykle. Chyba po prostu wiedzą, że w zimę bedzie mniej ludzi.
Rozpoczęło się, spragniona widoku panstwa Zalewskich z niecierpliwością czekałam aż wybiegną w kolorowych frakach, niestety, wybiegło sześciu murzynów w strojach w zebrę z gołymi brzuchami i zbyt krótkimi spodenkami. Nie było orkiestry, jedynie pan przy perkusji i drugi pan... przy komputerze. Wraz z murzynami wybiegł clown bez czerwonego nosa, co zmniejszyło jego sukces o 90%,  pani w różowym fraku i pan... w jakimś innym fraku, wygladajacy jak Gracjan Roztocki... i poruszający się jak on ;)
Murzynki potanczyly, okazalo sie ze to spektakl afrykański, muzyka z komputera, został Gracjan ktory mial miec pokaz zwierząt, pokazał małpkę ktora była wręcz przerazona publicznością, psa... i 3 papugi. Potem ten sam pan mial jeszcze kilka występow, rownie nie udanych, poniewaz zwierzęta sie go nie sluchaly, nie chcialy robic tego co kazał i ogolnie nie był zbytnim profesjonalistą. Śmieszniejsze było jego prężenie się niż to co robiły zwierzątka, bo to wręcz było przykre. Aaaa no i jeszcze ten sam pan mial wystep z wężem... machnął nim jak lassem i oddał obsłudze, super. Dobrze ze mu sie ten wąż nie porzygał w czasie machnięcia.
Poza tym wielce profesjonalistą była też pani bodajże z Czech. Kręciła hula hop, potem kręciła sześcioma hula hop i miała minę srającego kota, potem krecila kilkunastoma hula hop ktore byly polączone, no i miała świetne brązowe rajstopy, a resztę ciała bladą ;D Wyglądała na tak zniszczoną i tak nieszczęśliwą, jakby poza areną cyrkową żyła na ulicy.
Na szczęscie po pewnym czasie zwineli plandekę z ziemi, wiec przeczuwalam ze beda jakies wieksze zwierzęta. No i wyszedł Pan Zalewski, nareszcie, wyszło też kilka wielbłądów i się bardzo ucieszyłam, bo były na prawdę zadbane i piękne. I widać było, że Zalewski nad nimi panuje. Tyle że musiały biegać po sniegu bo oczywiscie nie bylo trocin na arenie(ktore dla mnie tez byly nieodłączną częścią cyrku)
Co do clowna bez czerwonego nosa, bylo go za duzo, wygladał jak jakis rodrige z serialu brazylijskiego, bral za duzo ludzi na arenę, jak w jakimś tanim najgorszym cyrku a nie w Zalewskim ktory  zrobił sporą karierę.
Po chwili wyszedł Gracjan i walnął tekstem w stylu " po tak wielkich emocjach zapraszamy na przerwę...." Bardzo duze emocje! Ah! Cóż za spektakl.
Dobra, czekamy na lwy i tygrysy, bo klatkę rozkladają
No i były, cztery lwice, wszystko byloby takie sobie gdyby nie fakt, że treser włożył jednemu głowę do buzi, co mnie troszke wystraszylo, bo wyobraznia ma działa w strasznych kierunkach. No i jeszcze ten pan podniósł lwa, a potem na jednego usiadl a ten miał strasznie cierpiącą minę, no ale nie jestesmy specami co do lwiej mimiki wiec nie wiem co czuł, na pewno było mu zle.
Po lwach byl dluuuugi czas czekania na clowna... zanim złożyli klatkę itp.
No i nadszedł czas koni, gdzie jeden prawie uciekł w widownię gdzieś z boku. Troszke byłam przerażona bo biegajace w kółko konie nie zbyt mnie jarają. Jak to mama powiedziała, piękne to one by były- na zielonej łące i bez idiotycznego przebrania.
Na koniec wybiegli znow murzyni i robili jakies dziwne akrobacje niczym z wfu z lesbą w LO. Najlepsze było, że na koniec mieli stroje w krowie łaty, co mają biało czarne krowy do afryki? Nie wiem.
Faktem jest, że mi sie bardzo nie podobało, że to był najgorszy spektakl w cyrku Zalewskich jaki widziałam, nie było w ogole klimatu cyrkowego, nie było kolorowych balonów, pani robiąca watę cykrową była cała w niej oblepiona i przyklepywala ją na patyku tą samą ręką którą przyjmowała pieniądze, były prawie same zwierzęta które są najmniej lubiane przeze mnie w cyrku(no chyba że jest słoń), nie było podsufitowych akrobacji, nie wyszła pani Zalewska, pan Zalewski nie mial kolorowego fraka. Bardzo na nie! Zdecydowanie lepsze rzeczy pokazują w Warszawskim Zalewskim. Nigdy wiecej nie chce iść w Płońsku do cyrku!

0 komentarze:

Prześlij komentarz