24 sty 2012

Ja jebię, jeszcze wczoraj będąc w Płońsku myślałam - może nie będzie go, może nie jechać do Torunia? - no ale skoro miały być dluższe zajęcia i kilka prezentacji to sądziłam, że wszystko zgodnie z planem. A tej chuj nawet nie raczył napisać nam maila, że jest chory. Jakby go nagle dziś złapało no! Zostałabym w domu i leżała pod kołderką z herbatką, a tak to leciałam do Torunia jak głupia. Yhhh... w nocy chyba gorączka mnie dopadła, może mi się to śniło, faktem jest, że antybiotyk przyjęłam, urodziny za chwilę a ja z gilem, kaszlem i bolącą głową. A w dodatku prawie ślepa jestem. Taką miałam chęć do nauki tej pieprzonej Historii. Egzamin już za chwilę a ja nadal przy Piłsudskim. Z historii wiem tyle, co przeczytałam podczas drukowania materiałów. Z filozofii tyle co przyswoiłam między rundami w sapera podczas jazdy do Warszawy... czyli doszłam do Platona. Nie zbyt ambitnie. Nie zbyt dużo. Nie zbyt dużo sił we mnie. I jeszcze te urodziny zaraz... tak nie mam ochoty, tak mi się nie chce nic robić. Wcale się nie cieszę z nich, ponieważ są w tak dupnym terminie. Zawsze chciałam wyprawić urodziny, nigdy mi się to nie zdarzyło, jak na razie nie planuje się zdarzyć.
Z ostatnich tygodni... płyta FLorence and The Machine... chyba już o tym pisałam, boska, przeboska i baaardzo jestem za. Filmy... chujnia. Książka - przywiozłam do Torunia książkę Marka Niedźwieckiego, na prawdę nie mam siły jej zacząć, choć jest cieniutka. Seriale... zaczęłam oglądać online Baywatch... jeeeju jak mi się wszystko podobało! Nawet skaczące cycki Mitcha. I tak bardzo czekałam na Pamelę... i się nie doczekałam, megavideo i inne firmy pozamykali a ja zostałam bez Baywatcha i bez rozrywki na sesję. Aż gazety kupiłam wczoraj, żeby mieć coś do roboty.

0 komentarze:

Prześlij komentarz